Nad naszymi głowami dość czysty obszar – znajdujemy się w klinie wyżowym – centrum jest bardzo daleko, nad Atlantykiem, niżów też póki co nie ma, bo jeden jest daleko nad Rosją, a drugi nad Francją i powoli się zbliża. Płynie do nas zimne powietrze, co odczuwalne jest szczególnie nocami, ale wpływ słońca „łagodzi” nam odczucia, tym bardziej że nie ma silnego wiatru, a temperatura dochodzi do kilkunastu stopni. Cieplejsze masy powietrza są nad południową Europą i w tym momencie nie mają szans, aby się do nas przedrzeć.
Noc będzie spokojna z niewielkim zachmurzeniem, a to oznacza – cytując Agnieszkę Cegielską – „że ciepło szybko ucieknie do góry” i będziemy mieć -2 st. w Małopolsce i na Podkarpaciu, -1 na Podlasiu i Lubelszczyźnie, około zera na Mazowszu i Kujawach, plus 1 na Dolnym Śląsku i w Wielkopolsce, 2 st. na Pomorzu Zachodnim i Ziemi Lubuskiej. Jak na koniec kwietnia nie urywa, kolokwialnie mówiąc. W ciągu dnia sytuacja atmosferyczna podobna, co najwyżej umiarkowane zachmurzenie, sporo rozpogodzeń, na termometrach 9 st. w Suwałkach, 10 w Białymstoku i Trójmieście, 11 w Olsztynie, 12 w Szczecinie i Warszawie, 13 w Łodzi, 14 w Lublinie, Krakowie i Poznaniu, 15 w Katowicach i Zielonej Górze, 16 we Wrocławiu. Wiatr będzie słaby, zatem odczuwalna temperatura może być nieco wyższa.
Dobrą pogodą długo się nie nacieszymy. Już w czwartek zacznie padać, w szczególności na zachodzie, jeszcze ładnie na południu i tam 18 st., a na przeciwległym końcu już tylko 9, w centrum około 14. Podobnie zapowiada się piątek, bo również najchłodniejszy północny zachód (znów 9 st.), a najcieplejsze południe (17 st.) z tym że większe szanse na przejaśnienia, choć deszcz możliwy w całym kraju. Wedle obecnych prognoz weekend będzie deszczowy z temperaturami na poziomie kilkunastu stopni. Zobaczymy jak będzie to wyglądać później, choć wiele wskazuje na to że na pogodną majówkę nie ma co liczyć…